wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 2

Niezabetowanyyy
Kolejny dzień...
Z uśmiechem na twarzy powędrowałem do łazienki. Miałem przeczucie, że dzisiaj stanie się coś, czego długo nie zapomnę. Myjąc zęby szczerzyłem się do siebie jak głupi. Nawet na śniadaniu, nie przeszkadzał mi widok tej parszywej gęby (Dave'a). Pogwizdując cicho wyszedłem z domu. To miał być mój szczęśliwy dzień. Postanowiłem poczekać na moja pięknotkę, więc oparłem się o drzewo i wypatrywałem mojej zguby. Miałem jeszcze  sporo czasu do lekcji, bo pierwsza matematyka została odwołana. Minęło trochę czas zanim ją zobaczyłem i nogi zdążyły mi już zmarznąć. Z szarmanckim uśmiechem oderwałem się od drzewa, tworząc w nim nie małe wgniecenie i powędrowałem do mojej lubej.
- Hej - przywitałem się, lustrując ja wzrokiem.
- Cześć - odpowiedziała niepewnie.
- Mogę zadać Ci pytanie? - zapytałem uśmiechając się.
- Jasne - odparła rumieniąc się. Zacząłem się zastanawiać czemu tak się zachowuje. Nagle mnie olśniło i zdałem sobie sprawę jak wyglądała nasza ostatnia rozmowa. Teraz to ja się zarumieniłem niczym piwonia, ale otrząsnąłem się szybko i zapytałem o to, co mnie ostatnio bardzo nurtowało.
- Jak masz na imię? - z oczekiwaniem wpatrywałem się w jej oko.
- Ty nie wiesz ?! - zapytała z niedowierzaniem.
Czy ona ma mnie za idiotę! No tak, w sumie... całuje się z nią, a nie wiem jak ma na imię. Ale ja przez nią nie śpię po nocach!! Cały poprzedni tydzień myślałem jak będzie wyglądać ta rozmowa, a tu co? wtopa, i to na samym początku. No dobra trzeba ją jakoś zbajerować. Hmmm...
- Chce to usłyszeć z twoich ust - powiedziałem, mając przy tym minę buldoga który zaraz zacznie ruchać krzesło. Miało wyjść ponętnie ale cóż, pierwsze koty za płoty.
-Meee..u.gh..i - wyjąkała
- Metani ?? - zrobiłem oczy jak spodki.
- Melania - powiedziała już głośniej
Spojrzałem na nią jakbym widział ją po raz pierwszy. Melani, Melani moja mała Melani. Imię idealnie do niej pasujące. Już wiem co będę krzyczał w nocy... Moje kosmate myśli powróciły. Zacząłem ja sobie wyobrażać jak ponętnie przygryza wargę, swoimi jedynkami. Wygląda niczym królik. Mój mały słodki króliczek. Pomyślałem, a na moje usta wypłyną szatański uśmieszek.
- Wszystko w porządku ? - zapytała obserwując mnie uważnie, swymi pięknymi, niczym noc listopadowa oczętami.
- Ta...ak - odpowiedziałem przeciągle, oblizując przy tym swe usta.
- Na pewno? Masz przeszklone oczy i jesteś jakiś taki yyy... rumiany. - wyciągnęła rękę, żeby zobaczyć czy nie mam temperatury. Trwało to chwilę, ale jej ręka w zetknięciu z moim czołem spowodowała, że po moim ciele przeszło tysiąc dreszczy na raz. To było jak zetknięcie dwóch żywiołów. Ja rozpalony, a jej dłoń zimna. Jak ogień i lód.
- Mmmm - zamruczałem rozkosznie
- Masz temperaturę - oznajmiła tonem znawcy i zabrała rękę tak szybko jak ją wyciagnęła
- Tak ? - ocknąłem się
- Yhm, moja mama jest lekarzem. Znam się na tym. Powinieneś dzisiaj odpuścić szkołę i wrócić do domu.
Jej piękny głos dźwięczał mi w uszach. Cóż za symfonia dźwięków. Ach, mógłbym słuchać całymi dniami. Żeby tylko nie przestawała poruszać tymi wargami. Rozkosz dla mojego wzroku i słuchu. Ach, ponownie westchnąłem.
- Hej - zaczęła machać mi przed oczami
-- Jesteś tu ? Greg ? -  spojrzałem na nią nic nie rozumiejąc. O co jej chodzi ?
-- Mówiłam, że masz gorączkę i powinieneś wrócić do domu. - posłałem jej rozmarzony uśmiech
-- Brałeś coś ? - spytała tracąc powoli cierpliwość
- Upajam się moją miłością. O nie, nie, nie.
- Co ???
- Nie wiem co zrobić z moją radością - zreflektowałem się szybko, mocno się czerwieniąc
- Radością ? - zapytała patrząc na mnie z politowaniem
- Yyy... bo ja ten, no... yyy... znalazłem dwadzieścia złotych zanim tu przyszedłem.. i... no ten eee... dlatego tak się cieszę. - uff kolejny raz udało się. Może nie jestem tak głupi jak wszyscy mówią. Hmm...
Przyjrzała mi się uważnie, a ja po raz kolejny spłonąłem, niby to dziewiczym rumieńcem. Czułem, że nie uwierzyła, ale mimo to powiedziała :
- Chodź zaprowadzę Cię do domu.- spojrzała na zegarek
-- Mam jeszcze pół godziny do lekcji - mówiąc to posłała mi taki uśmiech, że zmiękły mi nogi. Co też ona ze mną wyczynia ? Jeżeli tak na mnie działa samo spojrzenie, to co dopiero będzie później, na przykład w nocy. Ach, zadrżałem
-- Chyba , że nie chcesz. - usłyszałem nuty smutku w jej głosie.
- Chcę oczywiście, że chce. Jak by mógł nie chcieć. Jak  mogłaś tak pomyśleć. Za kogo ty mnie masz. Takich rzeczy się nie odmawia Mel, dobrze...- urwałem, AAA, zaczynam wpadać w słowotok. Źle ze mą. Dobra Greg, wdech i wydech. Uch. Opanuj się grubasie. Złajałem się w myślach. Hehe ale ja dowcipny.
- Co dobrze ?
- Eee.. dobrze... to idziemy ? - wybrnąłem Robię się coraz inteligentniejszy. Uśmiechnąłem się do swoich myśli. Znakomity dzień.
 - Tak - odparła i w bezwiednym odruchu złapała mnie za ręke. Te iskry. Ach, znów tysiące dreszczy. Uśmiechnąłem się cwanie i popatrzyłem na nasze splecione dłonie, żeby uchwycić ten obraz i zapamiętać... na zawsze. Jakiś błysk w moich cudownych oczach musiał sprawić, że coś źle zinterpretowała i płonąc rumieńcem wyrwała ręke z mojego uścisku.
- Przepraszam - bąkneła pod nosem, spuszczając wzrok. Przystanąłem nagle, co przy mojej kubaturze ciała nie było proste. Ona też się zatrzymała, jednak dalej, usilnie wpatrywała się w czubki swoich baletek. Nie mogłem tak dłużej stać w bezruchu i się na nią patrzeć. Podszedłem do niej powoliniczym niczym dorodne ciele. Złapałem jej twarz w dłonie i pociągnąłem do góry, żebym mógł zobaczyć jej oczęta.
*************
- Nie masz za co przepraszać - Gdy to powiedział, dosłownie zmiękła mi macica. Byłam cała jego. Ten wibrujący głos, ach, gdyby on wiedział gdzie go czułam. Nie chciałam teraz patrzeć jemu w oczy, gdybym to zrobiła pewnie nogi odmówiły by mi posłuszeństwa.
Cała czerwona wyjąkałam
- To co się zdażyło tydzień temu..
*************
Poruszyła temat, który zajmował sporą część moich myśli.
Bez zastanowienia, wpiłem się w jej usta niczym rozwścieczona harpia, a ona pomimo chwilowego szoku oddała namiętnie, ten odbieerający mi oddech, pocałunek.
Pomimo tak zachłannego penetroeania jej gardła, do rzeczywistości  pprzywołał mnie głośny śmiech osoby, która niewątpliwie stała koło nas. Oderwałem się niechętnie od mej nemezis i obrzuciłem przybysza gniewnym spojrzeniem.
- Co tu robisz Kewin? - zapytałem siląc się na spokój. Nie odpowiedział od razu prubójąc powstrzymać swój irytujący chichot.
- Ja... - już lekko się opanował - Pasujecie do siebie. - powiedział i dostał ponownego ataku śmiechu - Pan Wieloryb i Pani Waleń, to dzisiaj zaczynają się gody? - to powiedziaeszy złączył wszystkie swoje zęby w szyderczym uśmiechu i pognał w strone szkoły.
- Zabije tego gada! - krzyknąłem i już miałem zmusić swoje ciało do biegu (co nie było łatwe zważywszy na moją wagę) gdy poczułem na ramieniu wielką dłoń mojej przyszłej dziewczyny.
- Nie warto. - powiedziała spokojnie ściskając moje ramię.
Jeczcze chwilę wpatrywałem się w biegnącą postać, poczym przeniosłem swoje spojrzenie na Melani.
- Chodźmy - powiedziałem i złapałem za jej ręke pod wpływem impulsu.
Po paru minutach dotarliśmy przed mój dom. Mel spojrzała nań podejżliwie i przeniosła swój wzrok na zegarek
- Za 5 minut zaczyna się lekcja - powiedziała z jawnym przeażeniem w głosię.
- Naprawde chcesz tam wracać? - spytałem łapiąc ją za fałdkę i przyciągając do mnie.
- Chyba jednak nie - wyszeptała mi rozkosznie do lewego ucha.
Oczywiście było by zbyt pięknie gdyby ktoś, a raczej coś nie przerwało nam tej rozkosznej chwili.
- Greg? Co ty tutaj robisz? - usłyszałem wyniosły głos. Kurwa zaklaąłem w myślach. Czy ten pajac nie może mi dać ani chwili spokoju?!
- Co TY tu robisz?! - odwarknąłem wojowniczo w jego stronę.
- Ja właśnie idę do pracy, a ty... - tu zawiesił wzrok i sugestywnie otaskował spojrzeniem moją towarzyszkę... i stało się coś dziwnego. Jego brwi zamarły uniesione na czole, a sam wyglądał jakby jego życie miało dobiec końca. Pierwszyy raz widziałem, że jego wygadana gęba milczy jak zaklęta.
- Greys? - zapytał, cienkim niepodobnym do siebie głosem.
Dopiero teraz zauważyłem, że Mel schowała się za mnie. Odsunąłem się tak, że ich spojżenia się spodkały.
- Jesteś w ciąży? - zapytał ledwo trzymając się na nogach.
- Nie - odpowiedziała szybko, za szybko

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 1

Obudziłem się rano. Jeszcze przed wstaniem z łóżka powędrowałem wzrokiem w stronę okna. Wpatrywałem się w białe obłoki chmur, które leniwie płynęły po błękitnym niebie. I nagle, nie wiem skąd, pojawił się jej obraz przed moimi oczami. Te ponętne uda, pełne pośladki.. I to jak się zderzały... Ahh. Mimowolnie pewne rzeczy wstały, a ja znowu nie potrafiłem się powstrzymać..  Ukrywając ręką sterczącego członka podreptałem do łazienki. Żeby tylko nie obudzić Dave'a...

Łazienka była naprzeciwko jego pokoju, ale chrapał w najlepsze. Otworzyłem drzwi, które zaskrzypiały. Kurwa! Nasłuchując czy Dave się nie obudził wszedłem do lazurowej przestrzeni i zamknąłem drzwi...
Jak zwykle przyjąłem tą samą pozycję co zwykle. Siedziałem na klopie z opuszczonymi gaciami, pieprząc siebie samego ręką. Myślałem o niej....
"Chodź do mnie" szeptała, a ja nie mogąc się powstrzymać chwyciłem jej ponętne ciało i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem ją rozbierać.. O tak. Jej piersi były małe. W porównaniu do reszty ciała prezentowały się najgorzej. Jednak to mnie nie powstrzymywało żeby je wymacać. Widziałem jej fałdki tłuszczu na brzuchu, podniecało mnie to. Ooooo tak. Zacząłem go całować i ssać, tak jak to robili mężczyźni na tych sławnych pornolach, które oglądałem. Mmmm. Zwijała się z rozkoszy. Ściągnąłem jej majtki i wtedy.. Zamurowało mnie. Istna dżungla. O tak lubię takie. Zacząłem ją lizać. To nic że miała okres, podniecało mnie to bardzo. Włożyłem jej palec tam, gdzie chciała. Mrr, zajęczała a ja powolnym ruchem wbiłem się w nią...

Powoli przytomniejąc zdałem sobie sprawę o czym myślę, nie mogłem się jednak powstrzymać. Jeszcze dwa ruchy ręką i rozpływałem się w spazmach rozkoszy. Cała ściana była biała. Ale to nic. To był przecież dowód mej miłości. DO NIEJ. Wyczyściłem wszystko tak jak trzeba. Nadal byłem czerwony i bardzo zmachany. Jednak cieszyła mnie myśl że dzisiaj znowu ją zobaczę. Moją nemezis. Sam też się umyłem, oprócz jednego małego szczegółu... Wolałem nie narażać małych żyjątek które mieszkały w moich włosach łonowych, dlatego dałem sobie spokój z myciem Henrego. Jakbym to zrobił znów musiałbym chodować swoją własną kolonię wszy łonowych.

Ubrałem się. Wyszedłem z domu i niemalże biegiem dotarłem do szkoły. Tylko po to by ją zobaczyć. Chciałem nawet zagadać. Stałem przed drzwiami wejściowymi szkoły w nadziei że zaraz ona przyjdzie.. A ja poznam jej imię.. Niestety jej nie było. Zrezygnowany pognałem pod klasę.. Język polski.. Tylko nie to !!! Nauczycielka była stara, jednak była moją pierwszą miłością. Pamiętam jak pierwszy raz brałem ją na jej biurku i jak rozkosznie jęczała gdy spuściłem się jej na twarz. Niestety nasz romans nie przetrwał dłygo bo pojawił się Dave.. Ah ten cholerny Dave!
-Greg, może opowiesz klasie o czym tak intensywnie myślisz? Jeszcze jak widzę się nie wypakowałeś. - usłyszałem za swoimi plecami ten ponętny, skrzeczący głos. Cholera jasna! Momentalnie zaczerwieniłem sie jak te dziewczynki, cnotki niewydymki. Oj było ze mną źle.
- Przepraaaszam, już się wy wypakowywuję - powiedziałem.
- Zostań po lekcji Greg. Wyjaśnimy sobie twoje ostatnie zachowania - powiedziała. No to pięknie. Kolejna przerwa stracona. Nie zobaczę JEJ. Będę musiał siedzieć z tą babą która mimo że mnie podnieca, jest strasznie denerwująca.

Lekcja się skończyła, a ja załamany, nadal siedziałem w ławce. Gdy ostatnia osoba wyszła, pani Robinson zamknęła drzwi.
- To co kochanie, powiesz mi czy mam Cie znowu wychłostać? - zapytała. Oniemiałem. Zazwyczaj preferowała takie zabawy w zaciszu domowym, nie w szkole.. Momentalnie zacząłem się jej bać.
- Zakochałem się - wyparowałem - I nie potrzebuję już pani do spełniania swoich fantazji - powiedziałem. Co ja robię?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!!? Robinson się tylko na mnie patrzyła. Pakowałem się. Wyszedłem. Za sobą usłyszałem tylko szloch. Kolejne lekcje i przerwy dłużyły się, moje męki były coraz gorsze. Jednak nadzieja przyszła na WFie. Nareszcie ją zobaczyłem. Miała na sobie śliczne, różowe spodenki, które jeszcze bardziej pogrubiały jej dupę ale i tak mi się podobało, chciałem jej tam wsadzić i pchać aż jej jelita rozciągnęłyby się po wsze czasy. Dobra, uspokój się Greg. Bądź spokojny. Nie mogę być spokojny. Jej bluzka ledwie zakrywała jej ten cholerny brzuch! Znowu Henry się obudził. Na szczęście nie było tego aż tak widać. Podszedłem do niej. Zagadam teraz albo nigdy... Stała z boku, nie gadała z koleżankami. Dziwne.
- Cześć mała, jak tam Twój boberek? - Że jak ? Co ja gadam ?! Pomimo tego wszystkiego co miałem powiedziec, powiedziałem właśnie to zdanie. Dlaczego?! Fakt chciałbym jej wybebeszyć tego bobera tak żeby pamiętała to do końca życia... Myślałem że dostanę w pysk.. A ona tylko uśmiechnęła się, zaczerwieniła po czym pocałowała me zeschnięte usta. Jej były bardzo miękkie. Przejechała po moich swym twardym językiem, a ja mimowolnie jęknąłem. Jęknąłem? No kurwa znowu jak baba. Potem odeszła na lekcję.
Nawet jak wróciłem do domu myślałem o niej. O tym jak bierze mojego do ust... Jak moje wszy łonowe bawią się z jej wszami. I jak tak bardzo pragnę by swoim szorstkim językiem lizała mi dupę. Do wieczora nic nie jadłem.. Postanowiłem ją znaleźć na fejsie. Moje próby spełzły na niczym. Nakarmiłem wszy. A raczej same się pożywiły. Podrapałem się po Henryku, położyłem i zamknąłem oczy... Cofnąłem się do czasu gdy lizała me usta.. Gdzie robiła inne rzeczy, takie jakie pragnąłem. I była tylko moja.. Odpłynąłem w głęboki jak ocean sen, pływając w spazmach rozkoszy ostatniego, własnego ręcznego ruchanka...

Prolog

Zobaczyłem Cię...
Właśnie to jakim tanecznym krokiem szłaś po korytarzu wzbudziło moją uwagę...
Zaczęły się myśli o tobie...

Dojrzałem Ciebie gdy biegłaś z narzuconym kapturem na głowę, a twe jędrne pośladki zderzały się ze sobą. Nie widziałem twojej twarzy, ale ty nie zważając na nic przebiegłaś koło mnie, tworząc gęsia skórkę na całym moim ciele. Samym wyglądem twojego apetycznego ciała.
Aż pewne rzeczy o Tobie przyszły mi do głowy.
Ciśnienie w lewej nogawce gwałtownie się podniosło...
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
Jednak wiedziałem, że długo nie wytrzymam...
Olśniło mnie.
Jak najszybciej pognałem do najbliższego, pustego pomieszczenia.
Była to łazienka w szkole. W jak najszybszym tempie wszedłem do pobliskiej  kabiny.
Wiedziałem co muszę zrobić.
Oparłem się całym ciałem o ścianę. Poczułem chłód na plecach. Przymknąłem oczy.
Prawą ręką złapałem za guzik od spodni. Lewa zjechała niżej. Rozsunąłem rozporek.
Mój oddech gwałtownie przyśpieszył kiedy wyjąłem Henryka  ze swoich zielonych bokserek w hipogryfy. Delikatnie przesunąłem po nim ręką, a nagły dreszcz przeszedł wzdłuż całego mojego ciała. Wziąłem jeden głęboki oddech, by po chwili zacząć się rżnąć własna ręką...
i wtedy właśnie ktoś wszedł do łazienki. Żeby stłumić swoje ciche jęki przygryzłem wargę, jednak tak mocno, że poczułem własną krew. I wtedy to się stało. Ogromna fala rozkoszy przeszła przez moje ciało.Myśli odeszły w niepamięć. W tej krótkiej chwili liczyło się tylko to. Wielka fontanna białej miłości <jak nazywała ją moja mama> wypłynęła ze mnie i zalała całą podłogę kabiny.
 13 sekund i było po kłopocie z ciśnieniem...
Wyczerpany osunąłem się po ścianie. Oddychałem jakbym przebiegł maraton.
Wtedy zalśniła mi myśl w głowie, że jest tu ktoś oprócz mnie.
Jednak zignorowałem ją i odchyliwszy głowę do tyłu począłem wpatrywać się w sufit, uspokajając oddech.
<puk> <puk> usłyszałem na tyle cicho żeby uznać to za omamy słuchowe i dalej w spokoju kontemplować pęknięcia w suficie
<puk><puk>tym razem zabrzmiało to jak buldożer w panującej obecnie ciszy
- ZAJĘTE! - wychrypiałem nieprzyjemnie, nie do końca jeszcze panując nad swoim głosem
- Masz w tej chwili stąd wyjść. Od 5 min trwa lekcja! - w moim umyśle na raz zaczęły kotłować się myśli <nie! nie!! nie!!! przed chwila nic nie słyszałem. nie!! boże to się nie dzieje naprawdę.? może udawać że mnie tu nie ma ?! nie! to jeszcze głupsze.. po prostu oddychaj... wdech i wydech, dobrze i jeszcze raz...>
-Co ty tam robisz?! Wyłaź! Słyszysz??- krzykną lekko sfrustrowany już nauczyciel
Jęknąłem cicho i podniosłem się z ziemi. Sięgnąłem po klamkę, uprzednio zapinając spodnie.
Co za wpadka przeszło mi przez myśl nim zobaczyłem kto zakłócił mi spokój.
Tym kimś był nauczyciel od WOS'u. Kląłem w myślach na czym świat stoi. Stał przede mną. Wysoki facet. Z brązowymi włosami. Wpatrywał się we mnie tymi swoimi czarnymi ślepiami które były odzwierciedleniem jego charakteru. Kuzynalek matki który miał mnie pilnować w tej szkole. Piąta woda po kisielu. Przybył do nas rok temu w celu poznania świata mugoli. Znienawidziłem gościa na miejscu. Za całokształt.
- Greg? - zapytał z niedowierzaniem w oczach. Przyjrzał mi się dziwnie i gdybym go nie znał powiedział bym że przez chwile popatrzył na mnie z troska wymalowana na twarzy.
-Dobrze się czujesz? - w moja stronę poleciało kolejne pytanie. Odchrząknąłem lekko i po krótkim namyśle odpowiedziałem
- Tak wszystko w porządku Dave - powiedziałem bez zająknięcia.
Jego wzrok padł na wnętrze kabiny, a ja zrobiłem się czerwony po cebulki włosów na głowie.
Uniósł swoją lewą brew i z kpiącym uśmiechem otaksował mnie spojrzeniem.
-Eee.. to ja już może pójdę - wybąknąłem, siląc się na spokój w głosie. Zaśmiał się z mojego zakłopotania.
 Przeszedłem koło niego intensywnie wpatrując się w swoje buty i wybiegłem czym prędzej ze szkoły.
Idąc do domu przyszła mi do głowy maksyma, że Co cie nie zabije to Cię wzmocni.
Uśmiechnąłem się i poszedłem dalej, mrucząc pod nosem
 '...Doznałem spełnienia myśląc o Tobie, a podłoga w kabinie jest tego dowodem...,
Dowodem mej nieziemskiej miłości... KOTKU. Chciałbym być w Tobie myszko... w środku...'

Jednak nikt nie mógł przewidzieć tego co miało się zdarzyć w najbliższym czasie z moim życiem...



piątek, 10 stycznia 2014

;3

Tenebrae przepisuje już prolog hihihihi. Więc czekajcie a będzie wam dane... ja tymczasem
idę.. Zanurzyć się w głębokiej toni snów...

/Steel

Koooomentarze ;)

Mój Misiu się skarży że nie ma komentarzy.

Jeśli Ci się podoba, jeśli chcesz coś dodać,

Skomentuj lub napisz do nas

Będzie nam miło kochany czytelniku,

Jeśli podzielisz się z nami swym zdaniem ★.★

.

"A więc kochani, jestem tu z wami.
Ja Celia skryta...."

Celio ma skryta czemu ty jesteś skryta?
Tworzyć potrafisz przepiękne dzieła
Zaginasz tym Severus'a Snape'a
(dla przyjaciół nietoperza)
Stwórzmy dziś dla ludzi rozdzialik nowy
O Gregu ponętnym niczym głowa sowy
Zaraz dołączę do Ciebie na słowne łowy
Tylko zjem sobie serek kakaowy
/Tenebrae


No jasne ^^ /Steel

Witajcie!

A więc kochani, jestem tu z wami.

Ja Celia skryta w szafie ukryta,

Chciałam się przywitać.

Podpisywać się będę Steel,

Jakże zacnie to brzmi Tenebrae.

Byłam i jestem,

I będę zawsze.

Taka jest wola..

Moja..

Twoja...

Nasza.

Więc witajcie i bójcie się zarazem!

Gdyż jestem postrachem waszych własnych marzeń.

Historia ta pisana, tutaj was przerazi..

Krew w żyłach i płyn mózgowo rdzeniowy zmrozi.

Lecz nie lękajcie się  tego, bowiem nigdy nie zaznacie,

Chyba że osobiście tą osobę znacie..


Żegnam się z wami lecz nie mówię do widzenia.

Jeszcze tu zagoszczę kiedy będzie trzeba.....


/Steel



INFORMACJA ^^

Nasi kochani czytelnicy

Jest do was sprawa wagi stolicy

Treści tu będą powszechnie znane

Lecz dla nieletnich zakazane

Na sumieniu kochani was mieć nie chcemy

Więc uważajcie na niektóre sceny

Pozdrowienia ze szkoły do was przesyłamy

No i na sprawdzian z fizyki czekamy

/Tenebrae

czwartek, 9 stycznia 2014

Początek

Dziś tą historie zaczynamy

My dwie pokrętne kurtyzany

Historia pisana na faktach prawdziwych

O chłopcu co zagościł w naszych sercach złośliwych

Pisać o jego miłości życia będziemy

I nie jednego z was myślą o nim zwiedziemy

Takiego chłopaka próżno szukać w gazecie

Swa urodą mógłby przerazić dziecię

Wybranka jego jest trochę przy kości

Lecz dla niego nie ma w tym żadnych trudności

Sam jest jej wielkim, męskim odbiciem

Będącym jednocześnie charłackim licem

Tak, nasz przyjaciel w magicznym świecie żyje

Chodź nie znaczy to że jada same pomyje

O jego przypadku sami niedługo się dowiecie

Ale nie szukajcie go w internecie

Pozdrowienia z Wrocławia, naszej pięknej mieściny

Niedługo się tutaj ponownie zjawimy

by Tenebrae